Zmotywowani przez wybitnych mówców zmieniamy swoje żywienie nagle i diametralnie.
Zaczynamy się klasyfikować :od dziś nie jem grama słodyczy, jestem na diecie keto, jestem od dziś weganem, od teraz jestem Raw.
Zakładamy zbroję i walczymy sami ze sobą, by wytrwać.
Niejednokrotnie jest to dla nas dosłownie prawdziwe pole walki.
Przychodzą urodziny koleżanki – uff udało się przetrwać , imieniny sąsiadki- dobra jakoś poszło, bo wzięłaś ze sobą swoje jedzenie, a goście przegryzający kotletem Twoją sałatkę nawet pochwalili, że faktycznie dobra…
A Ciebie ściska od środka, bo tak byś zjadła tego sernczka, którego podano na deser.
Przychodzą święta i nie wytrzymałaś.
Przyszedł deszcz i Twoja zbroja zardzewiała!
Wpadasz w błędne koło… czujesz, że zawiodłaś, że nie dałaś rady i albo rzucasz wszystko w kąt,albo zaczynasz od jutra, od poniedziałku, od nowa.
Jeśli podeszłaś do tego jak do bitwy o przetrwanie, nierzadko z towarzyszącą Ci myślą – „a zobaczę ile WYTRZYMAM”, to nie dziw się, że się nie udało. Silna wola w tym wypadku nie ma za wiele do rzeczy.
Tutaj kluczową rolę gra Twoje przekonanie.
Jeśli naprawdę zrozumiesz po co to robisz, jeśli zrozumiesz, czego takie wyskoki dokonują w Twoim organizmie, w Twojej wątrobie, trzustce itd., jak pogłębiają Twoje stany zapalne i depresyjne, to będzie Ci po prostu szkoda sięgać po co-sobotniego kebaba.
Prowadzi to do okropnej relacji z jedzeniem.
Zmiany wprowadzaj powoli i świadomie, do wszystkiego się przyzwyczaj, spróbuj , sprawdź i jeśli w to uwierzysz, to dopiero z przekonaniem stawiaj kolejne kroki.
Trzeba mieć świadomość tego, że biorą w nich osoby zaawansowane, jak i Ci którzy z marszu wskakują na głęboka wodę.
Ci drudzy wychodzą często w opłakanym stanie.
Podejdź do wszystkiego z rozwagą i spokojnie, dostosuj czas odpowiedni dla siebie, przygotuj się, doinformuj.
Jeśli będziesz zakładała zbroje to pamiętaj, że przy większych opadach ona zardzewieje.